21 sierpnia 2014

Kolejna wyprawa...

Trochę mnie tu nie było, ale stwierdziłam, że jeśli w temacie studiów nie mam nic ciekawego narazie do napisania, to pisać "o niczym" nie będę.

Zdarzyło się jednak coś, o czym napisać muszę, bo jest to ważna kwestia. Po raz kolejny odkrywałam nowe miasto. Cel tej podróży nie będzie dla Was zaskoczeniem - składałam dokumenty w celu otrzymania pokoju w akademiku.

Jak przebiegała procedura i co było potrzebne?
Ze sobą przede wszystkim musiałam zabrać dokumenty - wniosek o przyznanie akademika oraz kserokopię zaświadczenia o przyjęciu na studia, nic więcej. Bardzo miły pan z administracji przyjął ode mnie dokumenty i udzielił mi niezbędnych informacji. Po 20 sierpnia mam oczekiwać na e-mail z decyzją w sprawie domu studenckiego. Jeśli zostanę przyjęta - mam telefonicznie potwierdzić chęć zamieszkania w tym akademiku. Zakwaterowanie odbywa się 1 października.

Mam nadzieję, że uda mi się dostać do wymarzonego akademika (Jowisz), ponieważ znajduje się najbliżej mojego wydziału i podoba mi się oferowany tam standard. Może ktoś z czytelników mieszkał w tym akademiku i zechce podzielić się swoją opinią? A czy ogólnie polecacie mieszkanie w akademikach? Jakie są wady i zalety, według Was?

23 lipca 2014

Jak się dzielić, żeby nie wynikła z tego kłótnia?

Bez względu na to, czy znajdę miejsce w akademiku, czy się to nie uda, jedno jest pewne - muszę wyprowadzić się z mojego rodzinnego miasta. Oznacza to, że będę musiała spakować w pudła wszystko, co ważnego posiadam i zabrać to wszystko samochodem do Lublina. I to niestety, spotka się z dezaprobatą moich domowników - wszak niektóre rzeczy mamy na stanie sztuk jeden, więc nie mogę tych rzeczy zabrać. Przy jakiejkolwiek wyprowadzce (jeśli oczywiście nie wyprowadzacie się wszyscy) musicie zrobić listę rzeczy niezbędnych do kupienia.

Rzeczy, które muszą się zdublować
- suszarka do włosów
- prostownica do włosów
- laptop
- czajnik (o ile nie jest na stanie w akademiku, tego nie wiem)
- urządzenie wielofunkcyjne
- naczynia (szklanki, kubki, talerze, miski, sztućce, itp.)

W moim przypadku mamy problem, ponieważ mamy w domu jednego laptopa i urządzenie wielofunkcyjne, a moja mama również studiuje, co wyklucza posiadanie go przez nas obie. Jeśli mojemu chłopakowi również uda się dostać na studia, to być może podzieli się ze mną swoim laptopem, chociaż szczerze w to wątpię, bo studiując informatykę trzeba się kręcić przy kompie cały czas. Nie wiem, jak to będzie. Suszarka, prostownica, czajnik i naczynia to nie jest droga inwestycja, więc z tym nie będzie problemu, jednak laptop i urządzenie wielofunkcyjne wymagają już większego nakładu pieniężnego.

Każdemu dobrze radzę zrobienie takiej listy, gdyż przy wyjeździe może się okazać, że zrobimy problem naszym domownikom pozbawiając ich tych rzeczy :).

17 lipca 2014

Jak znaleźć drugą połówkę?

Wiele osób zadaje sobie to pytanie. Przede wszystkim trzeba wykonać ten pierwszy krok, bo bez niego nie osiągniemy nic i zostaniemy sami. Następnie poznając osoby trzeba zwrócić uwagę na to, co lubią robić, czy będziecie się uzupełniali lub czy będziecie po prostu bardzo podobni. Ci, którzy lubią próbować nowych rzeczy, z pewnością wybiorą kogoś, kto może w ich życie wprowadzić właśnie coś nowego. Jeśli lubicie stabilizację, pewnie wybierzecie kogoś o podobnych zainteresowaniach. Pamiętajcie, że wybór musi być trafny, bo w końcu celem jest ciekawe i niemęczące spędzanie czasu z tą osobą, a z jej zmianą, może być problem.

Z głową więc poszukuj swojego współlokatora do mieszkania w akademiku! Nie chcesz chyba, żebyście byli parą kujon-imprezowicz, a przez to cały czas wchodzili sobie w drogę? Mieszkanie z drugą osobą ma być przyjemnością. Oczywiście, niektórym łatwiej byłoby zamieszkać samemu. Okej, decyzja należy do Was. Jednak ma to swoje złe strony - przede wszystkim, więcej płacicie, więcej obowiązków macie na głowie, a te rzeczy można podzielić między dwie osoby :).

Życzę Wam i sobie powodzenia w szukaniu współlokatora. Mam nadzieję, że mój wybór będzie strzałem w dziesiątkę i będziemy mogły nazwać się przyjaciółkami, a nie najgorszymi wrogami :).

Jeśli to czytasz i również szukasz współlokatora na rok akademicki 2014/2015 w Lublinie (UMCS, KUL) to oto informacje o mnie (jeśli wpadłam w Twoje "gusta" i sądzisz, że mieszkanie ze mną może być bądź, co bądź przyjemnością - napisz sylwiaa.d@vp.pl).

O mnie:
Jestem osobą żywą, otwartą, łatwo nawiązuję przyjaźnie, nie mam problemów z nieśmiałością. Dużo mówię, nie lubię siedzieć bezczynnie. Nie palę, mało alkoholu piję, na imprezy czasem chadzam, ale nie jestem typową imprezowiczką. Tworzę biżuterię, więc czasem przy tym nabałaganię. Jestem osobą wrażliwą, lubię pomagać i wydaje mi się, że mieszkanie ze mną nie będzie katorgą :).

15 lipca 2014

Mój pierwszy raz

Pojechałam tam świadoma, że nie znam miasta, ani nie znam też nikogo, kto mógłby mi pomóc. Świadoma również tego, że staję się samodzielna, bo robię to po raz pierwszy w życiu. Zawsze miałam kogoś przy sobie, kogoś do pomocy, do wsparcia. Teraz będzie inaczej. Wszystko się zmieni.

Dziś kolejny krok milowy w stawaniu się studentką - złożyłam papiery i oficjalnie (potwierdzone dokumentem i podpisami) stałam się studentką UMCS.


Jak dokładnie to wygląda?
Po pierwsze, musisz dotrzeć na miejsce. Jeśli mieszkasz w tym samym mieście, to masz problem z głowy, ale w moim przypadku było to niezłe przedsięwzięcie logistyczne. Po zgubieniu kilka razy drogi, bo przecież po co trzymać się ustalonej na Google Maps trasy. Dobra, po dwukrotnym natknięciu się na mapę jesteś na miejscu. Przed Tobą tłum ludzi czekających w długiej na dwa pomieszczenia kolejce. Niektórzy nie stoją, tylko chodzą w tę i z powrotem siejąc zamęt w Twojej głowie, bo nie wiesz, czy faktycznie musisz stać w tej kolejce, czy może jednak uderzyć w chamskie tony i wbić do auli przed nimi. Zaczynasz przeszukiwać nerwowo dokumenty, (nie)upewniając się, że posiadasz wszystkie. Widzisz, że niektórzy mają swoje świadectwo ukończenia liceum. W głowie pojawia się myśl "Czy czegoś nie doczytałam?". Stres rośnie. Wszyscy chodzą z białymi, podpisanymi teczkami. Ty takowej nie posiadasz, no pięknie. Poziom stresu sięga zenitu. Z tłumu wyłania się pani, która informuje o zwróceniu uwagi na kolejność dokumentów w teczce (której nadal nie posiadasz), w celu usprawnienia rekrutacji. W końcu Twoim oczom ukazuje się tablica, która rozwiewa wszystkie Twoje wątpliwości (yep, jednak potrzebujesz teczki). Do miło wyglądającej dziewczyny stojącej obok zwracasz się z zapytaniem, czy zajmie Ci miejsce, kiedy Ty spróbujesz zdobyć teczkę. Zgadza się. Odnajdujesz punkt ksero umieszczony na niskim parterze budynku. W końcu masz wrażenie, że jesteś gotowa, bo masz podpisaną w określony sposób teczkę, w której dokumenty ułożone są w odpowiedniej kolejności, a zdjęcia dopięte użyczonym przez panią z ksero spinaczem (sztuk dwie, dla koleżanki zajmującej miejsce również). Wracasz znowu to rozbuchanej tysiącami oddechów sali. Ale teraz serce bije jakby trochę spokojniej. Nawiązujesz rozmowę z nowo poznaną dziewczyną i okazuje się, że chyba jednak nie będzie tak źle.
Nagle słyszysz, że ktoś wywołuje nazwę Twojego kierunku, zapraszając kandydatów do złożenia dokumentów. Nie jesteś pewna, czy to o to chodzi, ale nieśmiałym krokiem, mijając zniecierpliwionych czekaniem ludzi. Twoim oczom ukazuje się aula. Przy ławkach siedzą panie i wręcz toną w papierach, ale wszystko jest w jak największym porządku. Każdy kierunek, stopień studiów obsługuje dwie panie. Wydają się być miłe. Czekasz więc, aż dziewczyna przed Tobą skończy ten cały proces. Skończyła. Siadasz tam.
Ręce Ci się trzęsą, kiedy podajesz poszczególne dokumenty. Dowód, dowody wpłat, a potem teczka z całym tym bajzlem. Panie muszą skrzętnie wszystko odnotować - m.in. zgodność kopii z oryginałami. Składasz kilka podpisów, wypełniasz jeszcze jeden dokument.

Ale wreszcie, udaje się. Dostajesz decyzję o przyjęciu Cię na studia. Kartka papieru, która ma zerową wartość materialną, ale za to dla Ciebie jest czymś ważnym. Masz dowód na to, że jesteś na tyle inteligentną osobą, że uczelnia wyższa postanowiła przyjąć Cię w swoje progi. Uczucie nie do opisania. Kamień spada z serca, masz motyle w brzuchu i czujesz, że mogłabyś się unieść teraz kilka metrów nad ziemię.

To jednak nie wszystko, bo po wyjściu dogania Cię owa koleżanka z kolejki. Czujesz, że to życie tutaj nie może być gorsze, niż było dotychczas. Teraz wszystko będzie nowe - przyjaciele również. To spotkanie daje Ci nadzieję, że może jednak będziesz przez kogoś lubiana w nowym mieście, w nowych warunkach, w nowym życiu.

Pierwszy raz sama pojechałam do nowego miasta, pierwszy raz odwiedziłam mój nowy wydział, cały ten dzień był kumulacją "pierwszych razów"!

12 lipca 2014

Dzień, który zmienił moje życie

To były ogromne emocje. Czekałam na ten moment z niecierpliwością. Ale czas się dłużył i dłużył. Tydzień ciągnął się niemiłosiernie. Trudno było wytrwać. Moje myśli cały czas gdzieś tam krążyły wokół tego tematu. Właśnie czekając zdałam sobie sprawę, że ta decyzja zmieni moje życie. Nie zależała do końca do mnie, ale niesamowicie zmieni. Tyle nowych wyzwań! Czy dam sobie radę?

I jeszcze to czekanie! Na nic zaglądanie tam co chwilę - oni wiedzą, jak podtrzymać zniecierpliwienie... Czy to naprawdę musi tyle trwać? Niektórzy już wiedzą, inni, tak ja ja muszą cierpliwie czekać.

A co, jeśli jednak nie? Czy moje życie pozostanie takie samo jak jest teraz? Tyle pytań przychodzi mi do głowy. To czekanie zdecydowanie skłania do refleksji.

I nagle, jedna po drugiej zaczynają pojawiać się informacje. Napięcie rośnie, bo zaraz wszystko się okaże. Los podejmie decyzję o moim życiu.

Drżące ręce, płytki oddech. Boję się tam spojrzeć. To jak wysłuchanie wyroku. Uniewinniający czy oskarżający? Chyba jednak pora wziąć się w garść i tam spojrzeć. A może nie... Może lepiej żyć w niewiedzy?

NIE!

Wstrzymałam oddech i spojrzałam. Dech zaparło mi w piersiach! Tak, udało się! To niewiarygodne! Nie wierzyłam w to, ale jednak!


Zostałam studentką UMCS-u!


A Wy, co myśleliście :))?

11 lipca 2014

Pytania, ale czy odpowiedzi?

Można powiedzieć, że dziś jest pierwszy dzień mojego nowego życia. Innego życia. Trudnego życia.

Zastanawialiście się kiedyś, jak to będzie, kiedy będzie musieli po raz pierwszy się przeprowadzić, po raz pierwszy (może już na stałe?) pożegnać się ze starymi przyjaciółmi (lub ograniczyć z nimi kontakt)? Ja właśnie jestem w takiej sytuacji. I chociaż oficjalnie zostanę studentką 1 października, to moja obecna sytuacja już skłania mnie do refleksji.

Co to będzie za poważna nauka od życia? Ile jeszcze pytań zadam sobie, a odpowiedź da na nie samo życie? Tego nie wie nikt.

Stanę przed nowymi problemami, które będę musiała rozwiązać. Z pewnością poszerzę krąg znajomości, ale jacy będą Ci ludzie? Tak wiele mam jeszcze przed sobą, choć wydaje się, że to co za mną było już bogactwem zdarzeń i emocji. Czy dam sobie radę?

Jak ulał pasują tutaj słowa mojej ulubionej poetki, Wisławy Szymborskiej:

"Każdy przecież początek
to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń
zawsze otwarta w połowie"

A Ty? Jaki ostatnio otworzyłeś rozdział w swoim życiu?