15 lipca 2014

Mój pierwszy raz

Pojechałam tam świadoma, że nie znam miasta, ani nie znam też nikogo, kto mógłby mi pomóc. Świadoma również tego, że staję się samodzielna, bo robię to po raz pierwszy w życiu. Zawsze miałam kogoś przy sobie, kogoś do pomocy, do wsparcia. Teraz będzie inaczej. Wszystko się zmieni.

Dziś kolejny krok milowy w stawaniu się studentką - złożyłam papiery i oficjalnie (potwierdzone dokumentem i podpisami) stałam się studentką UMCS.


Jak dokładnie to wygląda?
Po pierwsze, musisz dotrzeć na miejsce. Jeśli mieszkasz w tym samym mieście, to masz problem z głowy, ale w moim przypadku było to niezłe przedsięwzięcie logistyczne. Po zgubieniu kilka razy drogi, bo przecież po co trzymać się ustalonej na Google Maps trasy. Dobra, po dwukrotnym natknięciu się na mapę jesteś na miejscu. Przed Tobą tłum ludzi czekających w długiej na dwa pomieszczenia kolejce. Niektórzy nie stoją, tylko chodzą w tę i z powrotem siejąc zamęt w Twojej głowie, bo nie wiesz, czy faktycznie musisz stać w tej kolejce, czy może jednak uderzyć w chamskie tony i wbić do auli przed nimi. Zaczynasz przeszukiwać nerwowo dokumenty, (nie)upewniając się, że posiadasz wszystkie. Widzisz, że niektórzy mają swoje świadectwo ukończenia liceum. W głowie pojawia się myśl "Czy czegoś nie doczytałam?". Stres rośnie. Wszyscy chodzą z białymi, podpisanymi teczkami. Ty takowej nie posiadasz, no pięknie. Poziom stresu sięga zenitu. Z tłumu wyłania się pani, która informuje o zwróceniu uwagi na kolejność dokumentów w teczce (której nadal nie posiadasz), w celu usprawnienia rekrutacji. W końcu Twoim oczom ukazuje się tablica, która rozwiewa wszystkie Twoje wątpliwości (yep, jednak potrzebujesz teczki). Do miło wyglądającej dziewczyny stojącej obok zwracasz się z zapytaniem, czy zajmie Ci miejsce, kiedy Ty spróbujesz zdobyć teczkę. Zgadza się. Odnajdujesz punkt ksero umieszczony na niskim parterze budynku. W końcu masz wrażenie, że jesteś gotowa, bo masz podpisaną w określony sposób teczkę, w której dokumenty ułożone są w odpowiedniej kolejności, a zdjęcia dopięte użyczonym przez panią z ksero spinaczem (sztuk dwie, dla koleżanki zajmującej miejsce również). Wracasz znowu to rozbuchanej tysiącami oddechów sali. Ale teraz serce bije jakby trochę spokojniej. Nawiązujesz rozmowę z nowo poznaną dziewczyną i okazuje się, że chyba jednak nie będzie tak źle.
Nagle słyszysz, że ktoś wywołuje nazwę Twojego kierunku, zapraszając kandydatów do złożenia dokumentów. Nie jesteś pewna, czy to o to chodzi, ale nieśmiałym krokiem, mijając zniecierpliwionych czekaniem ludzi. Twoim oczom ukazuje się aula. Przy ławkach siedzą panie i wręcz toną w papierach, ale wszystko jest w jak największym porządku. Każdy kierunek, stopień studiów obsługuje dwie panie. Wydają się być miłe. Czekasz więc, aż dziewczyna przed Tobą skończy ten cały proces. Skończyła. Siadasz tam.
Ręce Ci się trzęsą, kiedy podajesz poszczególne dokumenty. Dowód, dowody wpłat, a potem teczka z całym tym bajzlem. Panie muszą skrzętnie wszystko odnotować - m.in. zgodność kopii z oryginałami. Składasz kilka podpisów, wypełniasz jeszcze jeden dokument.

Ale wreszcie, udaje się. Dostajesz decyzję o przyjęciu Cię na studia. Kartka papieru, która ma zerową wartość materialną, ale za to dla Ciebie jest czymś ważnym. Masz dowód na to, że jesteś na tyle inteligentną osobą, że uczelnia wyższa postanowiła przyjąć Cię w swoje progi. Uczucie nie do opisania. Kamień spada z serca, masz motyle w brzuchu i czujesz, że mogłabyś się unieść teraz kilka metrów nad ziemię.

To jednak nie wszystko, bo po wyjściu dogania Cię owa koleżanka z kolejki. Czujesz, że to życie tutaj nie może być gorsze, niż było dotychczas. Teraz wszystko będzie nowe - przyjaciele również. To spotkanie daje Ci nadzieję, że może jednak będziesz przez kogoś lubiana w nowym mieście, w nowych warunkach, w nowym życiu.

Pierwszy raz sama pojechałam do nowego miasta, pierwszy raz odwiedziłam mój nowy wydział, cały ten dzień był kumulacją "pierwszych razów"!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz